Byliśmy zobaczyć Bedugul czyli Świątynię Ulun Danu (wstęp 30 tys. Rp). Jest to świątynia malowniczo położona nad brzegiem jeziora Bator. Pierwsze, co nas zaskoczyło to to, że jest tam chłodno w porównaniu z Loviną, drugie to to, że ta świątynia jest mała. Jakoś tak kojarzyła mi się, w sumie nie wiem czemu, z jakąś wielką świątynią. Była piękna pogoda, więc mgły na jeziorze nie było, a to właśnie ona podobno tworzy klimat tego miejsca. Mimo to miejsce bardzo sympatyczne. Jedną z atrakcji świątyni okazał się nasz syn, który zawierał ze wszystkimi międzynarodowe przyjaźnie. Szczególnie przypadli sobie wzajemnie do gustu z małą Hinduską i małą Balijką.
Chcieliśmy jechać tylko do świątyni, ale nasz kierowca zawiózł nas jeszcze na punkt widokowy bliźniaczych jezior, a w ramach atrakcji powrotnej jechaliśmy takimi uliczkami, w które nie zapędza się chyba wielu turystów. Mijaliśmy prywatne domy, plantacje ryżu i goździków. Goździki suszyły się przed domami przy drodze na wielkich prześcieradłach. Wszędzie czuć było ich zapach. Zjeżdżając z góry mogliśmy podziwiać linię brzegową Bali i Jawę. Warto było, bo zobaczyliśmy trochę prawdziwego Bali.
Wynajęcie busa kosztowało nas 300 tys. Rp.
Dzisiaj w Lovinie odbywał się festyn, którym mieszkańcy żyli już od kilku dni. Ponieważ miejscowość jest malutka to przy drugim spotkaniu wszyscy już kojarzą nowych turystów i zaczynają się z nimi zaprzyjaźniać, ciągle nas ktoś zagadywał i mówił, że będzie impreza. Dzień wcześniej większość kobiet handlujących w kramach z pamiątkami siedziała w kółeczku przy plaży i plotła ozdoby na święto. Jedna z nich robiła mi akurat masaż stóp, gdy niektóre, co chwile przychodziły do mnie zagadać i opowiedzieć o tym co będzie się działo nazajutrz. Taki swojski klimacik. Sama impreza okazała się nie być nie wiadomo czym, taki festyn z prezentacjami szkół. Wyglądało to fajnie, każda grupa była ubrana inaczej w barwne regionalne stroje i z dumą prezentowała się zebranej publiczności.
W Lovinie Bartek zawarł chyba najwięcej znajomości. Ciągle przychodziły do niego dzieci, albo on biegł do nich i razem się bawili. Grali w piłkę albo bawili się w piasku.
Podsumowując Bali jest bardzo fajnym miejscem na ziemi. Trzeba tylko zobaczyć je też od kuchni. Zobaczyć mniej oklepane turystyczne miejsca, choć czasem i te turystyczne mają swój urok. Ważna rzecz dla osób z chorobą lokomocyjną – na Bali są górzyste serpentyny!