W Lovinie wykupiliśmy transport busem do Yogyakarty na Jawie przez Bromo. Po całym dniu jazdy koło 1 w nocy wylądowaliśmy w Cemoro Lawang, czyli wiosce obok Bromo. Wykupiliśmy dżipa na punkt widokowy i do Bromo. W planach mieliśmy zamiar iść piechotą, ale na szczęscie zrezygnowaliśmy z tego planu. Rano, jak już było jasno i wracaliśmy z wycieczki zobaczyliśmy jak daleko byliśmy od tego punktu widokowego i samego Bromo. Pieszo wycieczka zajęłaby nam dobrych parę godzin. Nasz hotel Yoschi’s znajdował się w dolnej części wioski, na samym jej początku i było to tak daleko od Bromo jak tylko się dało. Jeśli ktoś miałby hotel z drugiej strony wioski w jej górnej części myślę że spokojnie mógłby zrobić sobie spacerek tylko byłby on trochę męczący bo jest trochę pod górę.
Sam wulkan robi wrażenie. Widok z punktu widokowego Pananjakan tez, ale równie ładnie wulkan prezentuje się z niższego punktu a nie ma tam tłumów. Wschód słońca to chyba tylko dla koneserów. Jasne, ładnie wyglądał Bromo i dymiący Semeru w świetle wschodzącego słońca, ale dziki tłum ludzi, przepychających się wokół i okropny ziąb skutecznie ujmowały rangi temu wydarzeniu. Oprócz punktu widokowego Pananjakan znaleźliśmy sobie po drodze własny, gdzie w spokoju z ładnym widokiem na wulkany zjedliśmy sobie śniadaniową bakso :)
Wulkan Bromo był jak na razie pierwszym i jedynym czynnym wulkanem, na jakim byłam i zrobił na mnie duże wrażenie. Dymiąca i sycząca dziura w ziemi. Można go obejść na około, ale ścieżka jest wąska i nie ma barierek więc nie polecam. Barierki są tylko na małym kawałku przy prowadzących na szczyt wulkanu schodach. To zresztą też jest niezłe, schody do wulkanu :)