W Yogyakarcie mieszkaliśmy w hotelu Tropis. Fajny hotel, prowadzony przez bardzo miłych ludzi, którzy zresztą też mieszkają w mieszkaniu zrobionym w tym hotelu. Hotel znajdował się bardzo blisko centrum przy ulicy Prawirotaman I. Pokój kosztował 250 tys. Rp
Sama Yogyakarta w sumie trochę nas rozczarowała i spędziliśmy w niej zdecydowanie za dużo czasu. Ma swój klimat, ale na dwa dni i raczej nie więcej. Ulica Marioboro, czyli słynna ulica zakupowa też nas rozczarowała. Spodziewaliśmy się przynajmniej tego, co było w Tajlandii a tu nic takiego nie było. Same ubrania z batiku i koszulki. Jak ktoś lubi batik, ok., ale nie tylko i wyłącznie.
W Yodze powszechnym transportem jest becak, czyli riksza. Za 20 tys. Rp. Można dojechać do centrum. Na ogół są one dwuosobowe, a my jeździliśmy w trójkę z Maluszkiem, więc panowie, którzy nas wozili musieli się trochę napedałować.
Do jedzenia znaleźliśmy fajną knajpę, sieciówkę i nie jakaś super tania, ale z dobrym jedzonkiem. Nie pamiętam nazwy, ale jej logo to czerwona papryczka i znajduje się przy głównej drodze przy murze otaczającym miasto. Wybierało się tam malutkie dania, do tego dostawało się garnek ryżu na cały stolik i się jadło. Miła odmiana od europejskiego jedzenia, zwłaszcza, że w części restauracji siedziało się na ziemi przy niziutkich stolikach.
Warto zwiedzić Pałac Sułtana, Pałac na wodzie i Kraton. Nam nie udało się wejść do pałacu Sułtana, bo jakoś nie mogliśmy do niego trafić, a jak już prawie trafiliśmy to okazało się, że jest za późno. Byliśmy za to w Pałacu na wodzie, gdzie sułtan urządzał sobie wielkie hulanki w towarzystwie ładnych kobiet. Kraton z plątaniną małych uliczek jest bardzo miłym miejscem na spacer.
Wieczorem trzeba zobaczyć teatrzyk cieni. My wytrwaliśmy tylko jakieś pół godziny a całe przedstawienie trwa 3! Jest to dla nas zupełnie obce kulturowo i nie bardzo do zniesienia ze względu na muzykę, ale warto zobaczyć, na czym to polega. Nas zachwycił sposób wykonywania kukiełek, które robione są ze skóry, w której wycina się małym dłutkiem i młoteczkiem otwory przez które przebija potem światło. Bardzo misterna robota. My byliśmy na teatrzyku w Sonobudoyo Museum, bilet wstępu 20 tys. Rp.