Geoblog.pl    kasipat    Podróże    Bieszczady 2014    Baligród. Chryszczata zdobyta przypadkiem.
Zwiń mapę
2014
11
sie

Baligród. Chryszczata zdobyta przypadkiem.

 
Polska
Polska, Baligród
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 219 km
 
Dzisiaj mieliśmy zamiar pochodzić sobie po terenach bardziej płaskich, co jak się okazało nie do końca nam wyszło. Pojechaliśmy do Baligrodu zobaczyć kirkut i cerkiew. Cerkiew akurat jest w remoncie, więc nie można wejść do środka a z zewnątrz nie prezentuje się szczególnie okazale. Cmentarz żydowski usytuowany w zagajniku na wzgórzu jest jak każdy stary cmentarz czuć w nim duchy przeszłości. Drzewa o wysoka trawa dodają mu uroku, ale smutne jest to, że jest tak bardzo zniszczony. Pani w informacji turystycznej poleciła nam wycieczkę do kamieniołomów i do Jeziorka Bobrowego, więc postanowiliśmy się tam wybrać.

Kamieniołom mieści się jakieś 3 km za Baligrodem w stronę Cisnej. Jadą główną droga za Baligrodem trzeba skręcić w prawo w miejscowości Brzeg (chyba pierwsza w prawo po drodze). W pewnym momencie po drodze napotkamy parking ogrodzony drewnianym płotem, gdzie można zostawić auto. Do kamieniołomu biegnie droga, ale nie wolno nią chodzić gdyż jest przeznaczona do transportu kamieni z kamieniołomu. Dla turystów zrobiono ścieżkę wzdłuż drogi. Nie jest to żaden szlak, jest po prostu strzałka z napisem „Ścieżka”. Do punktu widokowego idzie się jakieś 15 minut pod górkę przez las. Całkiem sympatyczny spacer.
Kontynuując jazdę drogą, którą przyjechaliśmy dotarliśmy do chatki studenckiej (po prawej stronie chatka, po lewej zakład przerobu kamienia, kruszarki). Koło chatki można zostawić samochód. Dalej trzeba się przejść drogą szutrową, niebieskim szlakiem rowerowym do Jeziorka Bobrowego. Podobno zajmuje to jakieś 1,5 – 2 godziny.
No to szliśmy sobie tą drogą szutrową, żadnych oznaczeń szlaku rowerowego a tym bardziej niebieskiego. Tak się przejęliśmy jak zobaczyliśmy oznaczenie szlaku zielonego, że poleźliśmy za nim, przyjmując, że może pani w informacji się pomyliła (tu się jej należą przeprosiny za takie insynuacje). Szlak zielony był bardzo dobrze oznaczony, fajnie się szło, bo dalej po ten szutrowej drodze, tyle tylko, że ciągle pod górę i zdecydowanie na trasie nie było żadnego jeziorka. Po jakimś czasie zorientowaliśmy się, że wchodzimy na górę a nie idziemy do jeziorka, ale trudno, jak już tyle przeszliśmy to możemy też wejść na górę. Dalej szlak skręcił przez łąkę do lasu i tu już się zaczęło. Podejście było coraz gorsze a ostatnia prosta (prawie pionowa) totalnie nas zdruzgotała. Jakimś cudem wleźliśmy na szczyt ( ja to ja, ale Patryk miał na plecach Bartka w nosidełku). Na szczęście z Chryszczatej (bo tak nazywała się góra której szczyt zdobyliśmy) można było na szczękacie zejść w dół szlakiem czerwonym i żółtym. Trochę dalej, ale za to trochę łagodniej (miało być). Szlakiem czerwonym szło się miło, szczytem góry, za to przy skręcie na szlak żółty wisiała informacja, że należy się kierować za wstążkami a nie oznaczeniami szlaku, bo coś z nimi nie tak. Schodziliśmy, więc wąską ścieżką za wstążeczkami które i tak pokrywały się z oznaczeniami żółtego szlaku, wcale nie łagodnym nachyleniem. Co chwilę spotykaliśmy krzyż mówiący o tym, że są pod nim pochowani żołnierze polegli w 1915 r. Szlak żółty prowadzi do bazy studenckiej Rabe, z której już szutrową drogą wróciliśmy za auta.
Krótka wycieczka do Jeziorka Bobrowego skończyła się kilkugodzinna wspinaczką i marszem po górach, ale było bardzo fajnie. Szlak zielony, którym wchodziliśmy na Chryszczatą na mapach i w przewodnikach oznaczony jest jako słabo oznaczony albo nieistniejący, ale zapewniam, że istnieje i jest bardzo dobrze oznaczony. Do tego fajnie się idzie, bo nie ma tłumów jak na Połoninie Wetlińskiej ( po drodze spotkaliśy 1 osobę), jest bardzij dziki a nie komercyjny. Za to końcowy etap to wspinaczka wysokogórska 

Po drodze do domu podjechaliśmy do Baligrodu na kolację. Do restauracji, która reklamuje się że ma regionalne jedzenie (po prawej stronie przed cerkwią jadąc od strony Cisnej). Sama restauracja nie zachwyca, ale jedzenie, które dostaliśmy było bardzo dobre. Moje kartacze smakowały jak zrobione w domu, pycha! Nawet Bartek się skusił i zjadł prawie całego.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 13.5% świata (27 państw)
Zasoby: 242 wpisy242 6 komentarzy6 3145 zdjęć3145 2 pliki multimedialne2
 
Nasze podróżewięcej
16.06.2016 - 30.06.2016
 
 
07.12.2015 - 15.12.2015
 
 
12.09.2015 - 26.09.2015