Hurra! Wymyśliliśmy, jedziemy do Chorwacji, do Zadaru! Trasę mamy wyznaczoną, pogoda w Wiedniu dalej beznadziejna, więc pełni nadziei na jej poprawę wyruszyliśmy dalej. I tak sobie jechaliśmy aż dojechaliśmy do Słowenii. Mijając Koper stwierdziliśmy, że w sumie moglibyśmy sobie zrobić przerwę, bo miasteczko ładnie wygląda, a potem pojedziemy dalej. I to był moment zwrotny w naszej wycieczce, bo z powodu zboczenia z trasy nie dojechaliśmy do Zadaru tylko zostaliśmy w Słowenii.
Koper to małe sympatyczne miasteczko, z jedynym w Słowenii portem. Jak większość słoweńskich miasteczek na Istrii bardzo podobne do miasteczek włoskich. Zresztą mieszkańcy mówią tu w dwóch językach, po słoweńsku i po włosku właśnie. Oprócz portu towarowego i pasażerskiego Koper ma też marinę i plażę. Plaża śmieszna, jest to właściwie trawnik, bo dno morza kamieniste i zejścia do niego są zrobione z pomostów. Plaży kamienistej jest malutki kawałek.
Wzdłuż mariny ciągnie się fajna promenada, miejsce spotkań i spacerów mieszkańców miasta. Ciekawe dla biegaczy może być to, że promenada ta co prawda dalej trochę się zwęża, ale ciągnie się aż do sąsiedniej miejscowości Isola, oddalonej od Koper o 5 km.
W Koper mieszkaliśmy w apartamencie, co prawda nie w samym centrum, ale za to z cudownym widokiem na morze, całe miasteczko i włoski Triest. Cena apartamentu 45 euro za dzień. Pan właściel z rodziną mieszkają u góry, na dole domu są dwa apartamenty. Nasz był mniejszy i składał się z dużego pokoju z otwartą kuchnią ( w pełni wyposażoną), przedpokoiku, sypialni i łazienki. Zdecydowanie polecamy. Bardzo miły właściciel. Zrobił nam nawet wycieczkę krajoznawczą po Koper, pokazał co gdzie jest, bardzo miło.
W Koper są dwa fajne miejsca z jedzonkiem. Jedne to piekarnia na rogu przy wejściu na plaże. Mają tam bardzo dobre burki, czyli ciasto francuskie z różnym nadzieniem np. mięsnym, serowym albo na słodko jabłkowym. Drugie to niewielka budka pomiędzy parkingiem a targowiskiem, w której serwują sardoni, kalmary i inne pyszności.