No i znowu stoimy na przystanku w Bronowicach i czekamy na autobus na lotnisko. Znowu lecimy do Madrytu. Tym razem jest zdecydowanie cieplej. Co do Madrytu mamy już plany: po pierwsze Museo de hamon i bułka z szynką, potem San Miguel i różne pyszne tapas i ostrygi (to nie dla mnie, ale Patryk głównie po to tu przylatuje), na deser churros. Poza tym mamy w planach załapać się do Prado na noc muzeów. Zobaczymy co z tego wyjdzie.