Pogoda taka sobie, ale ciepło, pełni zapału wyruszamy do Korbielowa. Po drodze zaczęło padać i zrobiło się zimno. Zapowiadało się coraz gorzej :( Droga z Krakowa oczywiście, jak to w większości przypadków w naszym kraju, okazała się taka jak zawsze czyli długa. Mimo, że jest to zaledwie 100 km to jazda zajmuje ponad 2 godziny.
Latem Korbielów jest raczej senny, ze snu budzi się zimą kiedy to spragnieni sportów zimowych turyści gromadnie przybywają by poszaleć na Pilsku czy innych okolicznych stokach.
Ja miałam zamiar wjechać sobie na Pilsko (no prawie ) kolejką liniową, ale niestety była w remoncie przed sezonem letnim. Swoją drogą ciekawe kiedy wg tubylców zaczyna się sezon letni jeśli w połowie lipca go jeszcze nie ma :)
Wieczorkiem pojechaliśmy do Żywca. Trochę sobie pospacerowaliśmy błąkając się pomiędzy rynkiem a Pałacem Habsburgów czy zamkiem, zahaczając o bardzo ładny park. Tym razem odpuściliśmy sobie Browar Żywiecki, który zwiedziliśmy jakiś czas temu przy innej okazji. Dla tych którzy nie byli - warto go zobaczyć, fajnie zrobione muzeum, ale wstęp jest dość drogi.
Na kolację poszliśmy sobie do Karczmy Żywieckiej. Trochę nas rozczarowało serwowane tam jedzenie, ale strasznie nie było. Zdecydowanie odradzamy polewkę z baraniny (niedobry bulion z wątpliwymi kuleczkami mięsnymi).