Kuala Lumpur

Jako że celem naszej podróży była Tajlandia postanowiliśmy kupić bilety na pociąg do Bangkoku. Jak się okazało nie było to wcale takie łatwe. Po przyjeździe na KL Sentral dowiedzieliśmy się że biletów na dzień następny już nie ma a najbliższy pociąg na który bilety są jeszcze dostępne odjeżdża za dwa dni :) Tak podobno wygląda sytuacja w weekendy. Ostatecznie skończyło się na tym że zjeździliśmy pół Kuala Lumpur jeżdżąc od stacji do stacji (tak nas kierowali mili ludzie z informacji dworcowych) aż wreszcie wylądowaliśmy na dworcu autobusowym Pudu Raya, gdzie kupiliśmy bilet na autobus do Hat Yai w Tajlandii (bilet kosztował jakieś 75 RM) Stamtąd odjeżdża dużo autobusów do Bangkoku. Szczęśliwi że mamy bilety i możemy się przemieszczać dalej pojechaliśmy zwiedzać Kuala Lumpur. Byliśmy na KL Tower - widok świetny (podobno lepszy niż z Petronasek) ale dość drogo 38 RM. Wypiliśmy niezliczoną ilość świeżo robionych soków owocowych z lodem. A propos lodu to wypiliśmy hektolitry napojów z lodem i nic nam nie było, więc polecam, a są naprawdę pyszne. Śmieszne i w sumie dość praktyczne są naczynia na te właśnie soki i inne napoje - foliowe woreczki. Po prostu przywiązują do jednego rogu woreczka sznureczek, robią pętelkę i wieszają ten woreczek z zawartością w środku człowiekowi na nadgarstku (mi się to kojarzy z tym jak mi rodzice przymocowywali balony z odpustu na ręce jak byłam mała). Jest to praktyczne bo ma się wolne ręce i nic nas nie ziębi (bo kubek pełny lodu potrafi być mało przyjemne jak się go musi nosić dłużej). Mieliśmy też spotkanie z durianem i to było przeżycie. Ja osobiście nie byłam w stanie nawet znieść zapachu nie mówiąc już o kosztowaniu. Podobno nic specjalnego cytuję "smakuje jak skrzyżowanie cebuli z bananem". Zapach jest naprawdę powalający, nie wyobrażałam sobie wcześniej że to coś może aż tak brzydko pachnieć!

Zdjęcia (1)

Komentarze (0)