Zaczęliśmy od Baranowa Sandomierskiego, no bo i tak był po drodze do Sandomierza. Akurat był poniedziałek, więc zamek był zamknięty dla zwiedzających, mogliśmy tylko podziwiać go z zewnątrz i wejść na dziedziniec. Gdyby nie parasole Tyskiego przez zamkiem prezentowałby się całkiem ładnie. Dziedziniec za to pokazuje dlaczego między innymi zamek ten nazywany jest „małym Wawelem”. Dziedziniec jest bardzo podobny do tego na Wawelu, przy czym nieduży i bardzo sympatyczny.
Ogrody na około zamku (typu angielskiego, francuskiego itp.) jakoś nas nie zachwyciły. Były malutkie i jakoś chyba inaczej je sobie wyobrażaliśmy.
Jednym słowem, jak ktoś ma Baranów Sandomierski po drodze to warto wpaść do zamku na chwilkę, ale nic poza tym.