Wylądowaliśmy!
Pogoda nas nie zawiodła, jak na koniec listopada było całkiem miło i ciepło. Z lotniska do centrum Madrytu dostaliśmy się bez problemu metrem. Obowiązuje tu tylko droższy bilet z dopłatą za kurs z i do lotniska.
Hostel który mieliśmy zarezerwowany znajdował się w okolicy Plaza Santa Anna, więc w samym centrum. Nocleg kosztował nas 18 euro od osoby za noc (pokój 4 osobowy, łazienka na korytarzu).
Aby jak najlepiej wykorzystać czas, który mieliśmy spędzić w Madrycie, rzuciliśmy bagaże w pokoju i wyruszyliśmy na podbój stolicy Hiszpanii. Zaczęliśmy od Museo del Jamon czyli jednego ze sklepów sieci o tej nazwie, w którym nie tylko sprzedaje się różnego rodzaju szynki, ale także podaje się bułki z szynką i winko.
Posileni i zadowoleni ruszyliśmy dalej przez Puerta del Sol i okolice do Plaza Major. Oba place wyglądały dość ciekawie bo były postrojone w świąteczne ozdoby, jak zresztą wszystkie drogi na około. Na Puerta del Sol stała ogromna choinka, do której można było wejść, a na Plaza Major odbywał się kiermasz świąteczny. Dziwnie wyglądały tylko dekoracje nad nim bo wyglądało to jakby ufo lądowało w Madrycie. Wieczorkiem już strasznie zmarznięci (po całym dniu chodzenia okazało się że jednak nie jest tak ciepło jak nam się wydawało) poszliśmy sobie do knajpki. Warto tu wspomnieć o fajnym zwyczaju - w Hiszpanii klienci są zapraszani do knajpek na tzw. chupito czyli maleńki kieliszek alkoholu. Jest to bardzo miły zwyczaj i zupełnie nie zobowiązujący. Można wejść na chupito i po prostu wyjść z knajpki. Czupito jest darmowe.